Dziś mieliśmy bardzo pracowity i aktywny dzień. Wstałam wcześniej, żeby się przygotować - fryzur pazur to podstawa udanej sesji ;). Na szczęście Dominik zamierzał się spóźnić i dzięki temu miałam wystarczająco dużo czasu żeby się doszykować. Spotkaliśmy się w naszym domu około 11:00. Akurat przed przyjściem Peha Hanka zasnęła, bo zwykle o tej porze ma swoją pierwszą drzemkę. Czekając, aż się obudzi, przy kawce planowaliśmy kolejne działania, na ten dzień i na przyszłość.
Mieliśmy dość napięty harmonogram, a Lala spała dłużej niż zwykle o tej porze, więc postanowiłam rozpocząć sesję od paru fotek "na śpiocha". Oczywiście długo nie trzeba było czekać, żeby się nasza mała modelka obudziła. Czasem budzi ją nawet szelest moich kroków w skarpetkach po dywanie...
Kiedy Hania była już dobrze obudzona rozpoczęliśmy sesję na dobre. Kilkadziesiąt fotek na podłodze, potem jakieś wspólne, rodzinne, tu z mamusią, tam z tatusiem...
Plan był, że uderzamy gdzieś w plener. Oczywiście było do przewidzenia, że kiedy będzie nam potrzebna ładna pogoda to akurat będzie padało. No tak, prawo Murphy'ego. Przeczekaliśmy najgorsze w domu, a kiedy się trochę przejaśniło zarządziłam wymarsz.
Pojechaliśmy w "nasze" miejsce. Trochę lasu, trochę wody - idealna sceneria na rodzinną sesję! Niestety, pogoda stopniowo się pogarszała, mokliśmy i my i aparaty. Cóż, trzeba było trochę improwizować i wykorzystać ten czas, który mieliśmy, z pożytkiem.
Wymyśliłam! Pojedziemy do FIKI! Nigdy przedtem tam nie byłam, a słyszałam wiele dobrego i bardzo chciałam w końcu zobaczyć jak tam jest. I bingo! To był strzał w dziesiątkę.
Wspaniałe wnętrze, bajkowe, kolorowe, zabawne, przyjazne, ciepłe... komplementy można mnożyć i mnożyć. Ale najlepiej zobaczyć to na własne oczy i choć na chwilę przenieść się w przeszłość, w głąb siebie, obudzić w sobie dziecko i po prostu bawić się!
Kiedy Hania była już dobrze obudzona rozpoczęliśmy sesję na dobre. Kilkadziesiąt fotek na podłodze, potem jakieś wspólne, rodzinne, tu z mamusią, tam z tatusiem...
Pojechaliśmy w "nasze" miejsce. Trochę lasu, trochę wody - idealna sceneria na rodzinną sesję! Niestety, pogoda stopniowo się pogarszała, mokliśmy i my i aparaty. Cóż, trzeba było trochę improwizować i wykorzystać ten czas, który mieliśmy, z pożytkiem.
Wspaniałe wnętrze, bajkowe, kolorowe, zabawne, przyjazne, ciepłe... komplementy można mnożyć i mnożyć. Ale najlepiej zobaczyć to na własne oczy i choć na chwilę przenieść się w przeszłość, w głąb siebie, obudzić w sobie dziecko i po prostu bawić się!
Po 20 minutach w sali zabaw niestety musieliśmy zakończyć naszą pierwszą sesję z lubiefotografie.pl. Ja miałam coraz mniej czasu, bo zbliżała się godzina mojej próby z zespołem. Z nadzieją, że uda nam się ominąć korki, wyruszyliśmy w drogę powrotną. Pod domem rozstaliśmy się z Pehem obiecując sobie wzajemnie wiele po naszym dzisiejszym spotkaniu. Wierzę, że duży procent wspólnych pomysłów uda się zrealizować, na pewno napiszę o tym jeszcze...
WIELKIE PODZIĘKOWANIA
dla
- za wspaniały "Dzień w obiektywie"
Klubokawiarni rodzinnej
- za udostępnienie pomieszczeń do sesji
Firmie
- za udostępnienie produktów do sesji
2 komentarze:
ale to musiało być super przeżycie. zazdroszczę. bardzo!
Tak, to prawda. Przeżywałam jeszcze długo po zakończeniu sesji. Jakaś taka rozemocjonowana byłam do wieczora.
Taka sesja to super sprawa. Polecam i namawiam. Koszt nie jest duży, a przy okazji można samemu nauczyć się troszkę fotografii. Dominik prowadzi podczas sesji mini-warsztaty z rodzicem!
Prześlij komentarz