Zdjęcie z 17.02.2013 - dokładnie trzy miesiące przed urodzinami ;) ... |
Sprawdziłam w iPhoto zdjęcia sprzed roku. Dokładnie rok temu, w lutym 2013 cały nasz świat miał zupełnie inne barwy. Było wielkie oczekiwanie - na Hanię!
Brzuszek ładnie rósł i lubiłam tamten stan. Czułam się piękna i chyba byłam. Zapomniałam o wciąganiu brzucha, nie dało się. Dziwne uczucie kiedy nie można zmniejszyć na chwilkę swoich wymiarów w celu przeciśnięcia się między krzesłami np. czy przez przymknięte zbytnio drzwi... Nagle okazuje się, że świat musi dostosować się do MNIE - to było fajne ;) .
Jakoś w styczniu rozpoczął się wielki remont sypialni [KLIK] i trwał, trwał... bałam się , że nie zdążymy przed przyjściem Hanki na świat. Coraz wychodziły jakieś problemy techniczne i finał odpływał w czasie. Pamiętam trudne przejścia z cykliniarzem, którego zdobyłam po znajomości i podstępem skłoniłam do wycyklinowania takiej małej powierzchni. Wystarczyło zataić drobny fakt, że tak naprawdę nie jestem znajomą Piotrka tylko siostry ciotecznej, koleżanki z pracy mąż ma znajomego, u którego Pan cykliniarz robił... ;) Chyba się jakoś pod koniec roboty zorientował i zaczęły się kłopoty z terminem, z materiałami, z dokładnością, a na deser z CENĄ!!! Przeliczyliśmy się o jakieś 500 - 700 zł. Ale postawiłam się. Pan spuścił nam 100zł...
2014
Wczoraj rano Hanka miała twarde lądowanie z łóżka. Śpimy razem, ona między nami na środku. Obudziła się i szybciorem przelazła przez moje nogi i.... BUM. Piękny dywanowy wzorek, a'la plaster miodu krwiście zdobi jej kawałek czoła nad lewym okiem, które wygląda jak podbite, albo przetarte. Bałam się iść na basen po południu, że jak ktoś sobie "coś pomyśli" to na policję zadzwonią.
Wieczorem mój M oblał mi mojego Maczka zupką! Chciał przenieść kawałek kostki z kurczaka ze swojej miseczki do mojej. Niestety traf chciał, że na stoliku pod nim stał mój komp. Coś mu się tam wysmykło, wyślizło, jakaś łyżka przesunęła i chlup! Ekran oblany. Będę teraz długo wspominać to zdarzenie - za każdym razem jak patrzę w ekran....brrr
A dzisiaj rano Córa obudziła się z dwoma krwawymi sznytami na lewym policzku - nie obcięłam pazurków na czas. Nosz choliera jasna!
Normalnie weekend cudów...
Normalnie weekend cudów...
5 komentarzy:
Nieszczęście ciągnie za sobą kolejne ;) My z pazurkami mamy to samo, a i Mysz lądowała ostatnio na twarzy, bo z kanapy jej się śpieszyło.
Ciąża to był piękny czas, też się świetnie czułam :)
Ja też uwielbiałam być w ciąży:) czasem nie mogę się doczekać, kiedy znowu będę miała brzuszek:)
A co do upadku to też boję się już spac z Filipkiem, niby zawsze śpi w środku ale nigdy nie wiadomo,kiedy może przejść przeze mnie jak Hania. Staram się jak najczęściej kłaść go w łóżeczku, ale i tak jeszcze często śpi z nami.
oby malo takich weekendow bylo ;D
O dobrze rozumiem ten ból... Ja ostatnio po drodze do sklepu musiałam do apteki wejść i plastry kupić, bo tak się ludzie gapili na zadrapanie małego na okiem, jakbym go maltretowała co najmniej... :/
moja córcia też z lutego:) brzuszek też uwielbiałam:) niezłe harce masz tam kochana...:D
zapraszam do siebie http://magiczne-szydelkowanie.blogspot.com/
Prześlij komentarz