W dzisiejszym poście kilka zdjęć z niedzielnego, mikołajkowego koncertu Orkiestry św. Mikołaja w Kielcach. Swoje 5 minut na scenie miała i Hanka... nie przepuści okazji pogrania na bębnach cioci Agi.
Był to naprawdę wyjątkowy wyjazd, z kilku powodów. Dawno nigdzie nie jeździliśmy z Hanią. Nigdzie dalej niż na drugi koniec miasta. Oczywiście trochę zapomniała jak to jest i marudziła okropnie. Nie chciała siedzieć w swoim foteliku. Ale w końcu usnęła i było trochę spokoju w busie.
Był to nasz pierwszy wyjazd w nowym składzie. Od kilku tygodni przygotowywaliśmy się do grania z nową wiolonczelistką - Weroniką. Nowa ciocia bardzo przypadła Hani do gustu. Od razu znalazły wspólny język. Wszyscy pozostali muzycy byli zaskoczeni ile już potrafi Córa i jak się rozwinęła od naszego ostatniego spotkania w komplecie. Wszyscy chcieli, żeby mówiła jego/jej imię, ale i tak najbardziej podobało się jak mówiła "Dziobo" czyli Bodzio ;) .
Wcale nie czuję, że miałam aż trzy dni wolnego. Weekend rozpoczął się dla mnie już w piątek, późnym popołudniem od szkolenia z dr Marią Piszczek. W sobotę rano udało mi się pobawić z Hanią prezentami, które dostała od św. Mikołaja [KLIK] jeszcze przed wyjściem na kolejną część szkolenia. A w niedzielę z samego rańca wyjechaliśmy na koncert z Mikołajami.
Jak zwykle najpierw odbyła się próba akustyczna na scenie, akustyk podpiął nas do nagłośnienia i trochę się rozegraliśmy. Instrumenty w busie wytrzęsło i zmarzły - wciąż się rozstrajały. Z dwóch godzin do występu szybko czas stopniał do 15 minut i w ekspresowym tempie musiałam robić makijaż.
Mimo, że nasza nazwa kojarzy się jednoznacznie tylko raz w roku przypominamy pomocników świętego Mikołaja. Weszliśmy na scenę dumnie prezentując atrybuty świętego - czapki i czerwony płaszcz z kożuszkiem.
Mój M miał ciężką godzinkę z Hanią szalejącą wśród publiczności. Trochę dawała czadu, obserwowałam ją chcąc nie chcąc ze sceny. Nie da się ukryć, że jest baardzo żywiołowym dzieckiem. Na szczęście udało się mojemu zrobić kilka zdjęć i mamy pamiątkę tego pierwszego koncertu z Weroniką.
Po godzinie grania, dwóch bisach, oklaskach i owacji na stojąco (a co! pochwalę się) mogliśmy się zbierać w drogę powrotną do domu. Hania skorzystała z chwilowego zamieszania na scenie i zakradła się za perkusję. Jak zwykle nie można było jej oderwać od instrumentu.
1 komentarz:
Koncert był świetny a Hania to grzeczne, żywiołowe dziecko ( siedziałam obok)
Prześlij komentarz