30.07.2013

Paszport dla dziecka

Dziś w Lublinie rozpływał się asfalt. Był plan i silne postanowienie, że z samego rana lecimy załatwić papiery bo czasu coraz mniej. I plan zrealizowaliśmy. Zerwaliśmy się z kurami (z tymi co zaspały, 8:15..) i popędziliśmy (taa, wyszliśmy z domu po 10:30) w międzyczasie, między innymi ubierając dziecię lekko i wygodnie, w wielo Coolababy i sukienusię TU... 


Wiadomą rzeczą jest, że na ulicy Północnej w Lublinie, gdzie mieści się oddział ds. paszportów NIE MA GDZIE ZAPARKOWAĆ. Tzn. nigdy nie ma miejsca na parkingu pod Urzędem. Ale może i lepiej, bo choć zapłaciliśmy jak za zboże (busy - 5zł!) to na parkingu niestrzeżonym, prywatnym nieopodal było trochę zbawczego cienia. 


Upał był niemiłosierny, z każdym krokiem czułam jak spodnie coraz dokładniej przylegały do ciała, oblepiając w łydkach wilgotnymi i ciepłymi od potu nogawkami i wrzynając się paskiem w moje pociążowe krągłości. Naprawdę nie wiem jak można w takim czasie, skwaru patelnianego jarać faje?? Mimo, że oczywiście na terenie urzędu palić nie wolno, to zanim się dotrze do KLIMATYZOWANEGO wnętrza, trzeba pokonać chodnik wzdłuż pierwszego budynku, następnie alejkę z ławkami na których przesiadują nałogowcy, a potem jeszcze przy samym wejściu otrzeć się o zmaterializowaną chmurę nikotyny i substancji smolistych kucającą przy samych drzwiach wejściowych. 


W boksie przy wejściu siedzi przemiły i pomocny pan, u którego pobiera się druczki wniosku o paszport oraz druczek wpłaty. Obok boksu postawiono automat do numerków. Pan i kartka przylepiona na urządzeniu ostrzega, aby nie pobierać numerka przed wypisaniem wniosku, bo kolejka mija bezpowrotnie jeśli się nie zgłosimy na czas.... Ja numerek pobrałam przed wypisaniem wniosków dwóch.


Zdjęcia Dziecięcia.

No właśnie, co tu zrobić, jak ją trzymać, przecież widać ręce, albo bluzkę mamy, albo kawałek ucha mamy, przecież główki nie utrzyma.... wiedziałam, że Hańdzia dzielną lalą jest i sobie poradzi. Tylko czy fotograf sobie poradzi z Hańdzią? 



Usiadłam na zydelku z lalą na rękach. Lewą pod pupą lali, prawą za głową-karkiem lali. Lala wyszła bez szyi na focie, ale w paszporcie szyja niezbyt ważna to przeszło. Resztki osoby Mamy na foci pani wymazała gumką w kompie i git. Dwie próby, dwie udane ;) . Koszt tej operacji 25 zł i mamy 8 sztuk lali bez szyi o wymiarach 35x45mm dla rodziny i znajomych, jak znalazł do portfela. 


W poczekalni, gdzie można przysiąść i w wygodzie wypisać druczki klimatyzacja nie dociera. Stoją stoliczki i krzesełka, na ścianach tablice informacyjne w miodowej tonacji, a wzory jak prawidłowo wypisać  druki wiszą na korytarzu... Więc jak sobie już wygodnie usiądziesz i w 4 polu na 2 stronie natrafisz na jakaś niewiadomą to musisz zadbać o rzeczy wartościowe (np. komórka, portfel z kasą i dokumentami, ewentualnie bobas w nosidełku), które masz rozłożone wokół swojego stanowiska na stoliku, wyjść na korytarz (klima!) i sprawdzić co powinno widnieć w polu. Czynność tę może utrudnić stojący w szeregu tłum oczekujących pod ścianą z tablicą informacyjną... 


Kasa znajduje się także w miodowej poczekalni. Paszport dla osoby dorosłej, która nie ma żadnych zniżek (zniżki mają tradycyjnie renciści i ktoś tam, za okazaniem jakiejś tam legitymacji...) kosztuje AŻ 140 zł! Wydają go za to na 10 lat. Paszport Hani, tymczasowy bo na 12 miesięcy, kosztował 30 zł. Za uiszczenie opłaty należy się opłata - 5zł...





Mój M walczy o lepszy świat. Dlatego podszedł do informacyjnego boksu i zapytał Pana o możliwość skrócenia czasu oczekiwania, bo dziecko, bo małe, bo płacze i w ogóle, bo tak! A Pan spytał gdzie tak jest, że z dzieckiem to jakieś pierwszeństwo się należy. A właściwie to po co dzieciaka ciągnęliśta, jak nie ma obowiązku i dziecko do 5 roku życia w domu zostać powinno było. No tak, ale obowiązek mają rodzice - przy składaniu wniosku o paszport dla dziecka muszą być wszyscy rodzice lub opiekunowie, albo muszą załatwić notarialnie poświadczoną zgodę tego drugiego... Od tego jeżdżenia po korytarzu Hania przysnęła, a na jednym z wyświetlaczy po dłuższej chwili wyświetlił się nasz szczęśliwy numerek 64.


Na szczęście czas oczekiwania na naszą kolej nie był aż tak długi jak nam przepowiedział automat do numerków i nie o 12:35 a o 11:44 weszliśmy do pokoju ze stanowiskiem numer 7. 


Sympatyczny Pan urzędnik przy okazji rozmowy (to raczej monolog był...) na temat polityki naszych wschodnich sąsiadów, imigracji ludności pochodzenia arabskiego do krajów zachodnich i ich modelu rodziny, równouprawnienia i praw kobiet, historii polskiej motoryzacji przyjął wszystkie dokumenty i sporządził stosowne adnotacje urzędowe na wniosku. Poinformował nas na koniec wizyty, że za rok prawdopodobnie go już nie zastaniemy, bo idzie na "niezasłużoną" emeryturę i żebyśmy o kolejny paszport dla Hani wnioskowali u kolegi ze stanowiska numer 8 bo to spoko kolo jest...


Urzędowy czas oczekiwania na nowy paszport to jeden miesiąc, ale ponoć wydają dużo szybciej, nawet w dwa tygodnie. Na stronie http://paszporty.mswia.gov.pl można sprawdzić czy warto fatygować się po odbiór dokumentu czy trzeba jeszcze trochę poczekać. 

Czekamy ;)

W basenie...


28.07.2013

Podróż z Hanią

Każda podróż zaczyna się od pakowania. Dzień przed wyjazdem mieliśmy koncert, wróciłam późno, córa już spała więc żeby jej nie hałasować, przełożyłam ostateczne pakowanie na ranek następnego dnia.

zdjęcie pt. Gdzie jest Hania?

Pobudka 4:20. Szybkie pakowanie pieluch, kocyków, przewijaka, ubranek na zmianę w razie upału, mrozu, wiatru, powodzi itp.....  zabawek starych sprawdzonych i nowych do wypróbowania, smoczków, herbatek...


W drogę!

Wyjazd o 6:00. Pierwsze karmienie w busie 8:45. Kilkukilometrowe korki i upał były ciężkie, ale do wytrzymania. Podczas poprzednich wyjazdów Młoda głównie spała, właściwie większość tras przesypiała. Tym razem przerwy pomiędzy drzemkami były dłuższe. Czas spędzałyśmy na oglądaniu książeczki, zabawie z kulą i żabką. Na szczęście te akcesoria wystarczyły, żeby skutecznie pannę Hannę zabawić. 

Podróż zajęła nam więcej niż planowaliśmy - zaskoczyły nas ogromne korki na trasie Warszawa - Elbląg. Koło 11:00 było już jasne, że nie mamy czasu na obiad, nie mamy czasu nawet żeby zatrzymać się na parkingu i przewinąć Młode. Dwie mega bomby udało się opanować nie wyjmując Hani z fotelika - wyczyn możliwy jedynie w siedzisku Mutsy (tak mi się wydaje). Skorzystaliśmy z rad innych kierowców, którzy wypowiadali się na CB radiu i wybraliśmy drogi mniej uczęszczane, boczne ale i nie najlepszej jakości.. Udało się ominąć 60 kilometrowy korek Elbląg-Gdańsk oraz 12 kilometrowy korek na autostradzie A1 (1,15h czas oczekiwania na zjazd z autostrady, opłatę na bramkach wyjazdowych! Skandal na własne życzenie plus prawie 28 zł z portfela....) i o godzinie 16:10 dojechaliśmy na miejsce koncertu - Gdynia Park Kolibki.


Pierwsze wejście Młodej na scenę zostało uwiecznione przez M na milionie zdjęć..ale i chwila owa wymagała odpowiedniego udokumentowania ;) .

Projekt "Haniocycanie" - 2/07/13

Po próbie mikrofonowej i 2 marchewkowe kupki później wybraliśmy się na spacerek nad morze! Kolejny debiut córy. Tym razem na plaży. 



Nóżki nie zmoczyła i fala nie obmyła, bo ostrzegano nas przed sinicami, ale stópki potaplały się troszkę w chłodnym piasku. 





Koncert godzina 19:00. Sztuka jak sztuka - odbyło się i po robocie. Publiczność ciężka, siedząca, mało ruszająca się, nawet chociażby górnymi partiami ciała, nie mówiąc o dźwignięciu się z kocyków... Po 3 numerach trochę opadłam z sił. Dało o sobie znać zmęczenie (położyłam się o 2:00 przed wyjazdem, wstałam o 4:20 podróż też nie była przyjemnością....). Jakoś dotrwałam do końca. 

Projekt "Haniocycanie" 3/7/13. Kiedyś miałam zdecydowanie odmienne rytuały po zejściu ze sceny, a dziś...

Po złożeniu wszystkich instrumentów i spakowaniu busa wyjechaliśmy o 21:00 - do domu!! Słońce przestało przygrzewać i nawet zrobiło się trochę chłodno. Haniutek przebrany w pajacyka na drogę powrotną i najedzony pod korek spał słodko z paroma przerwami na jedzenie i jednym przewijaniem (bomba, nie wiem już która tego dnia...). W tę stronę nie musieliśmy się spieszyć więc zaliczyliśmy zaległy obiad i kolację za jednym zamachem.


Godzina 5:25 wjazd do Lublina. Nie wiadomo skąd ona to wiedziała, że już się zbliżamy do domu, ale przy tabliczce z napisem "Lublin" otworzyła oczka i buzię :P .




Jeszcze tylko wypakowaliśmy busa, mój M i dziewczyny z zespołu przenieśli sprzęty do magazynku i mogliśmy rozwieźć się spokojnie do domów na odsypianie. I zamiast położyć się spać i w końcu odpocząć to ja smaruję posta.... no w d... mi się poprzewracało! Idę!

22.07.2013

Wygraj pieluszkę!



żródło: ceneo.pl
Cieszę się, że moja pisanina znajduje coraz większą ilość czytelników. Chcę Wam podziękować za wszystkie komentarze, dyskusje pod postami i za kontakt ze mną. Bardzo mnie inspirujecie do dalszego wzbogacania zasobów mojego bloga. Chciałabym, żebyście ze mną zostali i zachęcili swoich znajomych, koleżanki i przyjaciółki do odwiedzenia mnie! 

Co należy zrobić, aby wygrać pieluszkę wielorazową?









20.07.2013

Pielucha ortopedyczna Orto-gatki


Kiedy wychodziłyśmy ze szpitala po odbębnieniu tych "obowiązkowych" 3 dób po porodzie, dostałyśmy naręcze papierów - między innymi skierowania do różnych specjalistów. W szpitalu na Staszica bardzo ładnie opisują na skierowaniu gdzie (długopisem dopisano mi adres i telefon placówki do której się zgłosić) i kiedy (długopisem napisał mi ktoś miły w którym tygodniu do neurologa itd.) należy się z maluszkiem zgłosić.

Do ortopedy nie potrzeba skierowania. Do tych, którzy przyjmują w ramach poradni preluksacyjnej potrzeba. Takowe otrzymałam dla Hani na wizycie patronażowej pediatry z naszej przychodni. Według wskazówek ze szpitala mieliśmy się udać do ortopedy w 3 tygodniu życia. Wszędzie w internecie dziewczyny ostrzegają, że do specjalistów są kolejki, więc starałam się załatwić, umówić wizytę jak najwcześniej. A niedaleko znajduje się przychodnia, w której pracują polecani lekarze - Sanus, na ulicy Magnoliowej. Już miałam okazję bywać w tym nzozie z innych powodów i wiedziałam, że tam w rejestracji niezłe gbury siedzą. Nigdy telefonu nie odbierają. Zanim się dodzwoniłam i umówiłam to 1 tydzień próbowałam o różnych porach. Nikt nie odbierał, albo było zajęte. W końcu, kiedy ktoś raczył ze mną porozmawiać dostałam termin właściwie z dnia na dzień.

Haniutek w orto-gatkach.
Zapisałyśmy się z Hanią do doktora M. Byłyśmy na 2 dni przed 3 tygodniem i okazało się że to było oczywiście za wcześnie. Cała wizyta trwała jakieś 5 minut i składała się głównie z rozbierania i ubierania małej. Przed badaniem należy rozebrać dziecię z dolnych części garderoby, a i z górnych, jeśli obawiamy się usmarowania przez żel do usg. Następnie kładzie się malucha na plecach, na leżance, twarzą do lekarza. Nie wiem, bo nie mam porównania i może wszyscy oni tak badają dzieciątka. Doktor nie był zbytnio delikatny, tylko złapał za te nóżki biedne i wykręcał bez pardonu, w różne strony, ze szczególnym NACISKIEM na szpagat udkami... a przy tym zero uśmiechu czy jakiegoś zagadania do niemowlęcia tylko jak z kurczakiem przed pieczeniem... ciach, ciach, trach, trach. A dzieciowina wyła mi w niebogłosy i próbowała się uwolnić od tych łap.

Cały czas, kiedy doktor robił usg gadałam do małej, trzymałam ją za rączkę albo ramionko, nie pamiętam, bo dość mocno przeżyłam te wstępne manewry udkami. Maluszek leży w czasie usg na boczku. Niestety nic konkretnego się nie dowiedzieliśmy poza tym, że przyszliśmy za wcześnie, że bioderka są jeszcze niedojrzałe, ale jest widoczna tendencja do dysplazji...  Następną wizytę umówiłam na dwa dni przed 6 tygodniem.

Cała procedura się powtórzyła, tylko tym razem miałam wrażenie, że doktor z jeszcze mniejszą finezją wykręcał Haniowe kończyny... Niestety, niewiele się w kwestii bioderek zmieniło od pierwszej wizyty.  Zaleconą pieluchę - ortogatki - mój M kupił następnego dnia.

Ortogatki - cena 50 zł.
Dziecko kładziemy tak, aby jego talia wypadała na wysokości gumek w górnej krawędzi orto pieluchy.
Następnie zapinamy szelki (wcześniej należy je skrzyżować i wyrównać, żeby nic maleństwa nie gniotło).
Potem przeciągamy paseczki przez szlufki i zapinamy rzepki  na brzuszku.
Gotowe - ortogatki zapięte.
Gatki wykonane są bardzo starannie z najwyższej jakości materiałów. W najszerszej części znajduje się kieszeń, w której umieszczony jest gruby arkusz filcu - to on utrzymuje nóżki odwiedzione na zalecaną odległość. W razie potrzeby można je prać, ale trzeba najpierw wyjąć ten filc.

Ortogatki szyte są ręcznie, w Lublinie, opakowane bardzo skromne - w zwykły woreczek z grubszej folii, zamykany na pasek z klejem. Instrukcja i opis produktu to zwykła kartka, odbitka na ksero. Ale mają działać. Do kontroli na początku sierpnia idziemy to się przekonamy...

Ortogatki występują w pięciu rozmiarach - odpowiedni rozmiar dobiera lekarz ortopeda.
Instrukcja jest czytelna - po kliknięciu na zdjęcie należy za pomocą prawego przycisku myszy otworzyć je ponownie, ale w nowym oknie i wtedy będzie dostępna opcja zoom.


15.07.2013

Liczenie pieluch

Otulacz Blueberry
"Ile Wam "idzie" pieluch dziennie? " - to chyba najczęściej zadawane mi ostatnio pytanie. Kolejne pytanie z cyklu, np. "ile czasu zajmują mi czynności związane z tym pieluchowaniem" - i pytacz rozkręca karuzelę mojego monologu na temat kieszonek i otulaczy. Siła nie do powstrzymania kieruje mną w takich momentach. 

12.07.2013

Chusteczki do #upy

Kiedy zaczęłam orientować się czym są nowoczesne pieluszki wielorazowe od razu natrafiłam na informację o wielorazowych myjkach - chusteczkach. Na youtube jest wiele filmów instruktażowych jak zrobić płyn do takich myjek, jak zrobić jednorazowe chusteczki z rolki papieru kuchennego itp. W jednym z takich filmów usłyszałam, że ktoś próbował prać chusteczki nawilżane... 

9.07.2013

Ach śpij kochanie - śpiewać dziecku?

Aaa, kotki dwa

Huśtawka hybrydowa Bright Starts z melodyjkami i odgłosami natury - łoj, polecam! (Allegro, 220zł)


Czy śpiewacie swoim maluszkom przed snem kołysanki? Czy ktoś tak jeszcze usypia swoje dziecko, czy macie jakieś inne sposoby? Słyszałam o włączaniu suszarki do włosów lub odkurzacza albo karuzeli z melodyjkami wiszącą nad łóżeczkiem...

4.07.2013

Mutsy Urban Rider - Wózek Gwiazdy

Wózek Mutsy Urban Rider


Minęło równo 7 tygodni odkąd zaczęliśmy używać wózka regularnie. Na początku tylko nosidełko było wykorzystywane, a z czasem także gondola. Kiedy zaczęłam z niego korzystać fotelik wydał mi się wielki, toporny, nieporęczny i trochę miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiliśmy kupując go...