6.08.2014

Próbne wakacje


Próbne wakacje trwały 1,5 dnia. Pojechaliśmy w sobotę, wróciliśmy w niedzielę wieczorem. Pojedziemy znów. Tym razem na dłużej. Bo już wiemy, że się da i że jest fajnie! 


To był pierwszy wyjazd Hani pod namiot na naszą działkę w okolicach Rogóźna. Pierwsza nasza wizyta tego lata. Teren zarósł dziko, ale dzięki temu ma swój niepowtarzalny charakter. Jak żadna plaża w Chorwacji... ;)


Zanim mogliśmy rozłożyć namiot i przygotować ognisko mój M musiał podkosić dość spory teren. Było już późno, robiło się coraz ciemniej, ale udało się rozpalić ogień i przygotować kolację. Hania miała "dzień dziecka" i szalała przy ogniu do późna. 


 Mieliśmy oczy dookoła głowy, bo Hanka nie do końca rozumiała, że ognisko PŁONIE!


Niedziela zaczęła się dość wcześnie, bo już około 6:45 wstaliśmy i odetchnęliśmy upalnym, świeżym, leśnym powietrzem. A potem kawka i śniadanko dla Córy.

Noc minęła nam spokojnie, prawie jak w domu, z tą tylko jedną różnicą, że nasz domowy materac jest o niebo wygodniejszy... no cóż, takie są uroki biwaku.


Plan na ranek był taki: wykąpać się i pobyć nad wodą jeszcze zanim zwalą się tłumy plażowiczów. 

Wyruszyliśmy kilka minut po 8:00. Po krótkim, może 15-20 minutowym spacerku wzdłuż złotych pól owsa doszliśmy nad jezioro Piaseczno. 


Zostaliśmy nad wodą prawie do południa, kiedy to zaczęło pojawiać się coraz więcej ludzi. I coraz więcej śmierdzących grilli. 

Czy grillowanie na plaży jest legalne?? Smutne, że staje się normą wśród polskich letników. Dla nas to obciach i dno.



Hania pierwszy raz świadomie machała nóżkami w wodzie. Na razie tylko w pozycji na pleckach.



W drodze powrotnej na działkę odkryłam, że mijane jagodziska są pełne owoców! Nie zważając na roje komarów i poganiającego z głodu M spędziłam na jagodach chwilę.



Hania usnęła w wózku po drodze i mieliśmy trochę czasu dla siebie.



Pierwsze w tym roku żniwa, które widzieliśmy. W kilka kwadransów pola otaczające naszą działkę zamieniły się w smutne rżyska. Jesień się zbliża, wołały do mnie...




Hania była bardzo zainteresowana kombajnem i tym co działo się na polach.


Odkryła w sobie pociąg do maszyn. Ma to po rodzicach :P. Siada sobie na tym skuterku i ustami robi 'brrum'.



A tak sobie jeździli, razem z tatusiem, po polnych drogach...







Powoli Hania zaczyna bawić się w odgrywanie ról, udawanie. Na początku było tulenie i całowanie lali, czy małpki, wożenie w wózku i huśtanie na huśtawce, a od tej niedzieli doszło gotowanie i robienie kawy. 


 A oto portret rodzinny z psem. Z przewagą psa.


Nasz próbny wyjazd okazał się mega sukcesem. Na drugi raz wiemy już co powinniśmy mieć ze sobą, a co jest zbędne. Listę już piszę, bo za kilka dni znikamy na dłużej. Nie mogę się doczekać!

4 komentarze:

Aneta Sawicka pisze...

Super wakacyjny weekend! Ja też bardzo lubię odpoczywać na łonie natury.
A co do grilla na plaży, to mnie też to denerwuje;/ palą te grille i nie patrzą,że dym leci na ludzi;/

Aneczka pisze...

Hej! Świetny weekend,my tez byliśmy nad Piasecznem i tez bardzo przeszkadzają nam grille dlatego szukamy dzikich miejsc których niestety jest coraz mniej😃

Rodzina w budowie pisze...

Wygląda sielsko-anielsko!Obozowisko jak się patrzy! :)

natalijka pisze...

super :) my stacjonujemy nad jeziorem Zagłębocze (działka rodziców :)). grillom na plaży wśród kocy mówimy nie :)