1.11.2011

Wieczorowa pora wyjazdu

Dziś w nocy znowu wyjeżdżam. Lubię to, a właściwie polubiłam ostatnio, od kiedy jeździ ze mną M. Wcześniej, te dni kiedy byłam poza miastem ciągnęły się w nieskończoność, lecz jakież miłe były powroty! I przywitania... A teraz. Codziennie witamy się i żegnamy, póki co, tak zostanie. On codziennie mówi, że tęsknił, że bardzo i że nie mógł się doczekać chwili gdy znów mnie zobaczy. To miłe. Też tak czuję. M jest dla mnie teraz niczym narkotyk, nie chcę bez niego żyć. Z nim jest mi lepiej, jestem weselsza i śmielsza, powoli zaczynam wierzyć, w siebie, jaką mnie widzi M. „Jesteś piękna” słyszę i śmieję się z niedowierzaniem. Dla niego jestem, a co mnie obchodzi reszta?! Nic, a nic. „Jesteś taka mądra” i tu nie sposób się z M nie zgodzić.. Każda z nas lubi komplementy. Rzadko do tej pory je słyszałam pod swoim adresem.  Mam kompleksy, pewnie! I to jakie! Dzięki niemu troszkę zepchnęłam je w głowie do głębszej przegródki, niech sobie tam leżą, może z czasem o nich zapomnę, jak o siatce leków, którą „odkryłam” w komódce, w sypialni, wczoraj. Mieszkam tu już ponad pól roku, siatkę schowałam pewnie jakoś podobnie, z pół roku temu. Zapomniałam o istnieniu tych wszystkich pigułek. Przydały się już dzisiaj, kiedy zerwałam się z samego rana o 10:12 z przeraźliwym, migrenowym bólem głowy, który mimo zażytych dwóch tabletek od Goździkowej utrzymuje się do tej chwili, gdy sporządzam ten wpis... Przede mną i moją migreną ponad 14 godzin jazdy do Frankfurtu. Muszę naładować wszystkie sprzęty elektroniczne, które zwykle towarzyszą mi w moich podróżach – laptopa, komórkę, aparat, mp3. Żebym tylko niczego nie zapomniała...

Mój dom kilka tygodni temu...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ania! Ten fragment o widzeniu siebie oczami M. jest rewelacyjny! Też tak mam :) AR