Od jakiegoś czasu ŚRODA jest moim ulubionym dniem tygodnia. A dzisiejsza była naprawdę wyjątkowa. Zobaczcie jak spędziłyśmy dzisiejsze popołudnie.
Opatuliłam Hanię w bluzę i płaszczyk na podszewce, dałam jej czapkę i cienki szaliczek. Nie pomyślałam o rękawiczkach, a potem już nie było odwrotu. Zmarzły jej łapki.
Zabawki chłopców fascynują Córę. Bardzo lubi bawić się autkami, grabiami czy łopatą, kosiarką... i zachowuje swój cudny, dziewczęcy wdzięk, nawet siedząc na traktorze.
W ogrodzie było dość przyjemnie, ale wyczułam, że Hanka się zaczyna powoli nudzić i wymyślać głupotki... zarządziłam więc odwrót. Wymarsz.
Przechadzając się niespiesznie po naszej okolicy natknęłam się na kilka ciekawych widoków. Pierwszym była pnąca DYNIA, ale nie zrobiłam fotki. Nie wiedziałam, żę takie odmiany też są. Dynie, normalnej wielkości, o różnych kształtach i w różnych kolorach zwisały sobie po prostu na jednym z mijanych płotów! Widok niesamowity. No i te malwy! Też nie cyknęłam i troszkę żałuję, bo uwielbiam malwy, a właściwie to uczucie, wspomnienie, które mi się z nimi kojarzy. Zawsze kiedy je widzę to przypominają mi się letnie dni u dziadków na działce w Latyczowie, skarpa nad Wieprzem, słoneczniki, kanapki z bułką wrocławską, masłem i serem żółtym, żywiec w wiaderku (Dziadek był zapalonym wędkarzem, łapał szczupaki na żywca, czyli na małe rybki). Jeszcze kwitną malwy w ogródkach.
Na jednym z balkonów "zakwitło" popiersie... tak, to Nasz Błogosławiony Jan Paweł II!
Wśród domków, willi, ostała się ta chatynka. Boska! Ma pewnie ze 100 lat...
Przechodząc obok tego domu nie mogłam się powstrzymać, żeby nie cyknąć fotki. Ja rozumiem, że kasa, biznes i w ogóle, ale żeby tak mieszkać z nagrobkami w ogródku? Nie, raczej nie dałabym rady. Wyobraźcie sobie bawiące się w ogrodzie dziecko i .... groby. No sorry, ale sąsiadom to ja też takiego widoku codziennego współczuję. Dobrze, że mieszkamy kilka skrzyżowań dalej.
Na każdej ulicy, albo przynajmniej w każdej okolicy znajdzie się jeden taki sąsiad co to nie zamiata liści, śniegu z chodnika nie usunie, drzewek nie przytnie, śmieci zbiera na podjeździe itp. I na naszej ulicy ktoś taki mieszka. No, ale tego bałaganu nawet on nie pobije! I po co komu ten drut kolczasty? Czyżby za płotem kryły się jakieś tajne UPRAWY? ;)
Tymczasem po drugiej stronie ulicy.... Można? Ten przykład to akurat efekt pracy profesjonalistów i to za grubą kasę. Ogród w stylu japońskim. Czad.
Wracając do domu szłam chodnikiem wzdłuż ruchliwej ulicy, która jeszcze kilka lat temu była zwykłą żużlówką, a teraz dziennie przejeżdża nią pewnie z kilka tysięcy aut. Strasznie denerwują mnie te pędzące auta, kierowcy, którzy nie zwalniają przed przejściem dla pieszych i to, jak samochody które czekają na skręt w lewo są wymijane boczkiem, boczkiem, troszkę krawężnikiem, troszkę poboczem przez niecierpliwych z tyłu. Mijałam ogromne, wysokie na kilka metrów latarnie uliczne. Kiedyś była tylko jedna na rogu, przy skrzyżowaniu.
Hania już nie będzie mogła tak jak ja jeździć po okolicy na rowerku. Będę się bała ją puścić.
Zdałam sobie sprawę z tego, że tylko ten chodnik pozostał niezmieniony od ponad 20 lat. Tylko tyle z czasów, kiedy po okolicy jeździłam z siostrą na rowerze. Szkoda, to były piękne czasy.
7 komentarzy:
Świetny wpis. Przeczytałam i zaczęłam analizować w myślach naszą ulicę. U nas też jest jeden dom, w którym nikt nie dba o ogród i nawet furtka składa się z niekompletnych szczebelków. A mieszka tam cała rodzina, a nie jakby się wydawać mogło, samotny staruszek, który nie ma siły. Przykre. Masz rację, na każdej ulicy jest ktoś taki.
Mojemu Filipkowi też dzisiaj mocno zmarzły rączki na spacerze, nie mogłam sobie darować,że nie wzięliśmy rękawiczek:( Zimno się zrobiło...
A my mamy zaległy wspólny spacer ... może w tę niedzielę..? ;)
Niestety ale niedziela odpada,bo mamy małe rodzinne święto.
Śledzę Was odkąd urodziłam. Moja ma teraz 8 miesięcy. Z budzeniem nocnym identycznie jak Hania. Nadal się budzi? Karmisz jeszcze piersią?
Witaj! Karmimy się nadal. Budzi się, dostaje cyca i śpi dalej. Do miłego!
Celowo nie umieściłam zdjęcia mojego sąsiada... a nawet miałabym dwóch kandydatów akurat na naszej ulicy... ;)
Prześlij komentarz