5.06.2013

Szczęśliwi

Cycanie na żądanie

Wcale nie tęsknię za brzuszkiem. Myślałam, że najbardziej będzie mi brakowało tego uczucia, kiedy Hańcia była już duża i ruszała się w środku. Albo, że mój M przestanie się mną opiekować i pomagać mi w cięższych obowiązkach. W ogóle nie tęsknię za byciem w ciąży. Na razie ;)

Cieszymy się każdą chwilą razem. Młoda jest cudowna. Na razie... Poznajemy się i docieramy. Próbujemy organizować się i nadawać rytm, powtarzalność i porządek codziennym czynnościom. Rano, to jest koło 9:30 wstajemy. Mniej więcej wszyscy. Czasem M poleguje z Młodą dłużej.. Potem mycie "na sucho", ale tak naprawdę na mokro, tylko nie w wanience. Potem pieluchowanie, ubieranie i cycanie. Najczęściej później następuje drzemka, podczas której mogę zająć się domem, trochę ogarnąć bałagan, jakieś pranie nastawić, zjeść śniadanie... Koło 12 - 12:30 panna domaga się uwagi, przewijania i cycania... jak jest ładnie, kolejna drzemka wykonywana jest na dworze. Kolejne drzemki i pobudki co jakieś 2-3 godziny do wieczora i kąpiel lub mycie "na sucho". Nie kąpiemy codziennie. Nie zauważyliśmy, żeby po kąpaniu miała lepszy sen lub była jakoś bardziej wyciszona czy zrelaksowana niż jest. A poza tym jeszcze się tak bardzo nie brudzi i konieczności higienicznych nie zauważamy. Na razie ;)  

Położna z SR odwiedziła nas do tej pory dwa razy. Ważyła małą i oglądała kikut, skórę. Była gotowa odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania. Podczas pierwszej wizyty waga pokazała 3270g, dzisiaj 3700g. Średni przyrost wagi na dzień - 61g. Ponoć to sporo. Cieszę się oczywiście, że Młoda rośnie. Jeszcze w szpitalu miałam krótki kryzys laktacyjny. Wydawało mi się, że mam full mleka, a okazało się, że nie miałam prawie nic... Hania z głodu oczka wypłakiwała, a ja jej pyszczek smoczkiem zatykałam. Skończyło wzdęciem, potem koniecznym odgazowaniu przez położną, kobietę-anioła z nocnej zmiany i dokarmieniu mlekiem Enfamil... Ulga i radość, które w momencie przystawienia butelki do buzi zobaczyłam w oczach mojego skarba, przytłumiły trochę wyrzuty sumienia. Od kolejnego dnia walczyłam ze sobą i trochę z Hanią o mleko. Miałam smutne myśli, że może go nie dostanę.... ale udało się! Pomogło to, że w końcu wróciłyśmy do domu oraz częste przystawianie do piersi i ściąganie laktatorem. Hania uwielbia cycanie. Pokarmu mam dużo. Na razie.

Mamy za sobą pierwsze formalności. Zapisałam Hanię do przychodni i odbyliśmy już pierwszą wizytę patronażową lekarza pediatry. Badanie polegało na osłuchaniu małej stetoskopem i obejrzeniu jej skóry w świetle dziennym... Po tych czynnościach lekarka wygłosiła 30 minutowy wykład na temat konieczności szczepienia niemowląt na wszystko. Zapewne została poinformowana w przychodni, przed wizytą u naszej Młodej, że nie zgodziliśmy się na szczepienia w pierwszej dobie itd... 

Mój M odwiedził Urząd Stanu Cywilnego. Wziął mój dowód i akt małżeństwa. Jakąś godzinkę po tym jak wyszedł z domu, uświadomiłam sobie, że nie przypomniałam mu jak Młoda ma mieć na drugie imię... w te pędy biegłam do sypialni po telefon, żeby się do niego dodzwonić. Na szczęście M pamiętał i zapisał właściwe imiona. Sprawdzałam - na akcie urodzenia ma wpisane Hanna, Teresa - po obu babciach :) . Znam historię dziewczyny, której ojciec pozostając w stanie "tuż po pępkowym" zapisywał ją w urzędzie i zamiast Elżbietą, została Eleonorą... W prawdzie mój M po pępkowym nie odwiedzał urzędu, ale różne takie wpadki mu się zdarzają i stąd tamte moje obawy... Cóż pozostaje nam teraz czekać na PESEL, bez którego nie możemy załatwić becikowego itd. 

PS.

Chciałam zamieścić jeszcze szczegółowy opis pobytu na patologii i na oddziale położniczym. Taki post informacyjny, co gdzie jest, jak zorganizowane są oba oddziały, kto jest kim... Nie wiem, czy kogoś to interesuje. Może dajcie znać w komentarzach - chętnie podzielę się swoją wiedzą i tym co przeżyłam, zobaczyłam w Szpitalu na Staszica podczas swojego kilkudniowego pobytu. 
V.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Aniu, a wiedziałaś o tym, że przez pierwsze trzy, cztery doby mleka jeszcze nie ma i to fizjologia? Jest siara...

Violianka pisze...

No właśnie. Z tą siarą to u mnie jakoś słabo było. Jak próbowałam ściągać cokolwiek laktatorem jeszcze w szpitalu to nic się nie wydarzyło. A była presja, bo koleżanka z łóżka obok dostała nawału w trzeciej dobie, jej synek tyle nie spadł na wadze co moja no i ewidentnie miała full pokarmu... Oczywiście wiedziałam, że może tak być, że nie od razu będzie "mleczarnia", ale liczyłam na to i porównywałam się (wiem, wiem, niepotrzebnie) do koleżanek z oddziału. Cóż.

Anonimowy pisze...

Aniu, ja z ciekawością przeczytam o przeżyciach na oddziale, oczywiście nie zaraz, już natychmiast. Chyba wolę wiedzieć na co się ewentualnie szykować....

Hania jest przesłodka, śledzę Wasze "dzieciozmagania" na fejsbuku i tutaj też:)

KS

Anonimowy pisze...

Gratuluję, śliczne Maleństwo:)),ja czekam na swoje w lipcu. Jestem bardzo zainteresowana Twoim pomysłem opisu pobytu na oddziale na Staszica,bo sama tam się wybieram. Ja też chętnie zajrzałabym na Twoją stronę na fejsbuku,jeśli można prosić namiary.życzę zdrówka Mamie i Hani.
Kaska

La Cocinerita pisze...

Hej! Ja także byłabym bardzo zainteresowana postem o Twoim pobycie na Staszica - chodzę teraz na zajęcia do Aktywnej Mamy, ale cały czas mam mętlik w głowie w kwestii wyboru szpitala... Byłabym bardzo wdzięczna gdybyś napisała kilka słów na temat opieki poporodowej na Staszica - szczególnie interesuje mnie:
- czy Hania mogła być po porodzie cały czas przy Tobie czy była np. zabierana na noc albo w ciągu dnia na oddział noworodków?
- czy miało miejsce dokarmianie Hani przez personel bez Twojej wiedzy i zgody (np. podczas badań)?
- czy Twój mąż mógł w ciągu dnia być z Wami czy nadal obowiązuje tam zakaz odwiedzin?
Jeszcze raz gratuluję Ci ogromnie przebiegu porodu i mam nadzieję, że mój będzie wyglądał podobnie;) Dużo zdrówka dla małej Hani! :)) Super, że macie już ustalony rytm dnia :))

Anonimowy pisze...

super wpis:) dużo potrzebnych informacji tu znalazłam. Mam takie pytanie - czy miałaś lekarza prowadzącego ze Staszica? czy to w ogóle ma wpływ na cokolwiek (przy przyjęciu, czy widzi się lekarza po porodzie?). Może widziałas jak wygląda opieka nad dziewczynami po cesarkach? aha - La Cocinerita - od dawna chodzisz na zajęcia do Aktywnej Mamy? może chodzimy razem?

Violianka pisze...

Dzięki za pochwały ;)

Moim lekarzem prowadzącym ciążę był dr D. Swatowski, który przyjmuje w przychodni Luxmed i pracuje na oddziale patologii ciąży w szpitalu na Staszica. Nie odczułam jakoś specjalnie tego, że to akurat był ON. Na badania pod ktg skierował mnie do przychodni przyszpitalnej na Staszica i wypisał mi skierowanie do szpitala "na poród" na Staszica = czyli tak jak planowałam. Lekarza podczas porodu nie ma, chyba że są jakieś komplikacje to wtedy położne wzywają. Lekarze siedzą w swojej "kanciapie" na początku oddziału, nudzą się, czekając na jakiś ciekawszy przypadek :P . Pod koniec mojego porodu pojawiło się dwóch lekarzy, w tym ten, który mnie potem zszywał. W dzień przed wypisem moją salę odwiedził dr Swatowski, ale bardziej zjawił się z powodu koleżanki - jakaś bliższa znajomość to była ;) ... ale przy okazji wypytał jak mi poszło. Kobitka, którą poznałam na patologii ciąży miała cesarkę i nie była raczej zadowolona z opieki... która wygląda właściwie tak samo jak w przypadku tych kobiet, co rodzą drogami natury. Nic specjalnego. Nikt się nie cackał z nią. Leżała pierwsze dwie doby na korytarzu, sama zajmowała się córeczką, kiepsko jej szło z karmieniem i miała trudności, żeby kogoś doprosić się o pomoc z przystawieniem małej. Dodam, że była to pacjentka ze znajomościami....

Podsumowując - zależy na kogo się trafi, jaka zmiana położnych, jaki dzień tygodnia... jak to w Polsce. :) Pozdrawiam

Violianka pisze...

Kaśko! Szpital Ci polecam, dzięki za komplementy w imieniu małej. Koleżanka KS pisze o moim prywatnym fejsbukowym profilu, którego nie udostępniam publicznie. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na do wpisu "Na oddziale fajnie jest!" .

Anonimowy pisze...

Bardzo dziękuję za wyczerpujące info :) pozdrawiam :)

Violianka pisze...

Ależ na zdrowie! ;)