W sobotnie przedpołudnie wybraliśmy się całą trójką do sali zabaw Koziołek w lubelskim centrum handlowym Olimp. Była to pierwsza wizyta Hani w takim miejscu. Zobaczcie jak się bawiła.
Uwaga: zawiera zdjęcia dzieci w rajstopkach. Żart
Uwaga: zawiera zdjęcia dzieci w rajstopkach. Żart
Początkowo Córa była onieśmielona i chyba nawet do głowy jej nie przyszło, żeby wejść do "małpiego gaju". Najpierw skorzystała z basenu z piłeczkami i pod czujnym okiem zatroskanego tatusia wskakiwała w piłeczki z impetem budząc trwogę i zdziwienie obecnych w okolicach basenu rodziców innych dzieci...
Wzięłam ją za rączkę i pokazałam którędy wejść do klatek. I się zaczęło. Hanka przeszła cały tor, zjechała po największej ślizgawce i zanurkowała w wielkim basenie z piłeczkami. Wspinała się po ślizgawce, schodziła po trójkątnych schodkach i skakała po kolorowych pufach - piłkach. Słowem - szaleństwo.
Wcale nie interesowało ją to gdzie jest Mama, czy Tata. Nawet wzrokiem nas nie szukała. Za to ja starałam się nie spuszczać z niej oka, choć przyznaję, że było to niewykonalne. Ciągle gdzieś mi się "gubiła", chowała za jakąś zabawką albo elementem toru.
Małpi gaj to trzypoziomowy układ kolorowych klatek, pokryte miękką pianką korytarze, różnego kształtu przeszkody utrudniające dzieciom przejście do kolejnych części. Wszystko pokryte materiałową siatką zabezpieczającą.
Oprócz klatek dzieciaki mają do dyspozycji kilkanaście różnych pojazdów, z pedałami i bez, a także piłki do skakania, domki, ogromne puzzle z pianki, lalki, gry...
Ciekawa byłam jak Hanka zareaguje na to, że w którymś momencie powiem jej, że jest koniec zabawy i musimy już iść. O dziwo obyło się bez scen. Na pewno bardzo pomocna w tamtej chwili okazała się ciocia Marta i jej przekąski ;)
Godzina zabawy w tej sali to koszt 14 zł, można wykupić półgodzinne wejście za 7 zł. Przy wejściu rodzic dostaje kluczyk do szafki, w której zostawia się ubranie i buty. Rodzic wchodzi z dzieckiem. Nie ma możliwości pozostawienia dziecka samego - centrum nie zapewnia opieki dla korzystających z zabawy maluszków.
Śnieg znikł. Znów jest mokro. Od dwóch dni wieje strasznie, momentami nawet coś dudni w kominie, świszczy w szparach okiennych. Na szczęście w naszym domu jest ciepło, nawet bardzo ciepło. Kilka lat temu było inaczej i nawet nie wiemy do końca co sprawiło, że zamiast zimnego piętra mamy teraz tropiki. Najważniejsze, że można spokojnie chodzić w krótkim rękawku i bez swetra, czy wełnianych skarpet. Jest kolejny powód do radości!
My się od długiego czasu zbieramy, żeby wybrać się do sali zabaw w Gali i ciągle się zebrać nie możemy. Podziwiam Cię, że Hanię puściłaś na te wszystkie zjeżdżalnie itd ja bym się bała Fifcia samego puścić.
OdpowiedzUsuńTeż mam Hanię :) Świetny ten plac zabaw, niedługo moja tak będzie biegać :) Zapraszam do siebie http://bunnyuk.blogspot.co.uk/ blog o tanich pieluszkach :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietne są takie miejsca. Tylko u nas jest ten problem, ze nasz żywotny trzylatek jeszcze sobie nie radzi w tych wszystkich siatkach i na tych wszystkich zjeżdżalniach - i my chodzimy za nim. A przecisnąć się przez taki tunelik dla dzieci to nie lada wyczyn, uwierz mi ;)! Pozdrawiam ciepło (i zapraszam "do siebie")
OdpowiedzUsuńOstatnio byłam z Hanką sama - wybrałyśmy się z wózeczkiem do Olimpu na mały spacerek, mamy rzut beretem. Hania pierwszy raz wlazła na samą górę tej konstrukcji. Ponoć w regulaminie jest że dziecko musi mieć 3 latka żeby wejść... no jak widać i 20 -miesięczniak daje radę.
OdpowiedzUsuńTy najlepiej wiesz czy Twój Fif by się odnalazł w takiej sali zabaw. Ja znam Hanię i byłam pewna, że będzie się tam świetnie bawiła. Miałam rację :)
Wierzę! A jakże. Dlatego ja stosuję się do regulaminu i nie pcham na te kratki ;) Z resztą na razie nie było takiej potrzeby :D
OdpowiedzUsuń