To nie była wymarzona niedziela, choć pewnie nie powinnam narzekać. Miałam ostatnio kilka gorszych, TYCH dni w miesiącu kiedy ani kawa ani czekolada humoru nie poprawiają, a najbliżsi potrafią tylko dolewać oleju do płonącego w moich oczach ognia! Cóż, medal, wielki medal dla nich, że przetrwali ze mną i moimi fochami te kilka dni. Zobaczcie jak spędziliśmy niedzielne popołudnie.
Miałam wielką nadzieję, że pogoda się utrzyma i niedziela będzie równie piękna i upalna (tak!paźdzernik nas rozpieszcza) jak sobota. Niestety, niebo zaszło ciemnymi chmurami, słońce nie dało się ubłagać by na dłużej się wychyliło, a nad Krasnym, gdzie w końcu wylądowaliśmy wiało niemiłosiernie.
Spacerek dobrze mi zrobił. Wywiało mi trochę głupoty z głowy i pod koniec wyprawy zdaję się, że nawet na mojej twarzy zagościł uśmiech!
Córa odkryła szyszki.
Jesień w tym roku jest przecudna. Rośliny pokazują się od najlepszej strony, zwłaszcza drzewa i krzewy! Szaleją! Rozpusta! Przecież to na wiosnę powinny mamić, zalecać się i kusić...
Kolory na czerwonych dębach mnie zachwyciły, narwałam kilka gałązek... choć wiem, że tych barw, ich intensywności i wielowymiarowości i tak nie zatrzymam.
Hania chyba przeszła kolejny skok rozwojowy. Od jakiegoś czasu lepiej sypia, jest spokojniejsza i przestała pchać rączki do buzi.
Jeszcze więcej gada. Powtarza w mig nowe piosenki, przed zaśnięciem śpiewa i powtarza nowe, poznane danego dnia słówka, melodie.
Zaczęła się do nas przytulać. Już jakiś czas temu. Chętniej daje też buziaki.
Uwielbiam Ją ♡
Zapraszam na mój kanał youtube gdzie możecie przesłuchać wywiad, który udzieliłam w radiu eR na temat mojego blogowania. [KLIK]
Do mnie w takie dni, też lepiej nie podchodzić :) Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy.
OdpowiedzUsuńpiękny strój ma panna Hanna, szczegolnie gustowna jest czapeczka
OdpowiedzUsuń