W miniony czwartek Hania skończyła 16 miesięcy. Przez ten ostatni miesiąc nauczyła się wiele nowych słów, zmieniło się jej zachowanie. Aniołek zmienił się w małego Diabełka. Bunt dwulatka przed 24 miesiącem... Zapraszam na posta o tym co u nas.
Kiedy jestem w pracy (38 godzin tygodniowo) Córą opiekuje się jej Tata. Mój M jest na tacierzyńskim odkąd w styczniu poszłam do pracy w przedszkolu. Radzi sobie świetnie, ale mimo to i tak mam zawsze wiele uwag do tego w jaki sposób zajmuje się Hanką, jak gospodaruje swój wolny czas np. kiedy ona ma drzemkę, że nie wykorzystuje go tak, jak ja bym to zrobiła... generalnie, czepiam się strasznie. Ale jednego nie mogę Mu odmówić - ma świetny kontakt z Córą, fajnie się razem bawią i uczą.
Najlepszą zabawą dla Taty i Córy jest wspólne muzykowanie. Tata jest niedoszłym pianistą i wie co nieco o grze na klawiszach. Wygrywa Hani różne proste melodyjki, których Ona oczywiście jeszcze nie jest w stanie powtórzyć. Ale wykazuje spory talent w operowaniu klawiszami, naciska je pojedynczo, nie całą piąstką (czasem gra nogami i pupą, ale to już w czasie wolnym, a nie podczas "lekcji" z Tatą), gra jedną lub dwiema rękami na raz. Czasem melodie, które wychodzą spod jej malutkich paluszków brzmią naprawdę ciekawie i nieprzypadkowo!
Od jakiegoś czasu Hanka gra na flecie. To też zasługa mojego M. On sam ostatni raz grał jeszcze w podstawówce, ale że instrument ten nie jest zbyt wymagający, to nawet udało Mu się nauczyć grać kilka melodii ze słuchu. Córa na razie opanowała prawidłowy chwyt i podstawowe zadęcie. Palcowanie jeszcze przed Nią.
Bezapelacyjnie najlepszym i najbardziej lubianym przez Hanię instrumentem jest oczywiście bęben. Odkąd odkryliśmy jej pociąg do perkusji nosimy się z zamiarem kupna instrumentu, ale póki co Młoda gra na wielkim "tamburynie" pożyczonym od Orkiestry.
Na razie ma tylko jedną profesjonalną pałkę, ale przy najbliższej okazji (staramy się nie kupować jej prezentów bez okazji, żeby jej zbytnio nie "rozpuścić") mamy zamiar kupić Jej porządny sprzęt.
Mamy kilka zabawkowych instrumentów, jak ten tamburyn z małpką, ale Hanka już zauważa różnicę w brzmieniu i od tych zabawkowych dzwonków czy grzechotek woli te prawdziwe. I bardzo dobrze, bo jeśli myślimy o tym, że nasze dziecko będzie kiedyś, w przyszłości muzykować, to lepiej od początku zapoznawać je z prawdziwym, ładnym brzmieniem instrumentów, a nie badziewnym pobrzękiwaniem plastikowych zabawek-pozytywek. Oczywiście nic na siłę, dlatego Hania ma wybór.
Instrumentarium Hani |
Oprócz muzykowania Tata bawi się z Hanką przy lodówce. Przyczepiłam do niej literki kupione w komplecie z tablicą magnetyczną w Biedronce. Tablicę zabrałam dla dzieci do przedszkola, a literki zostawiłam Córce. Razem z moim M układają krótkie wyrazy, jakieś sylaby i gadają, gadają, gadają... Przez te codzienne zabawy Hania zaczęła już świadomie rozpoznawać literki, że SĄ, a niektóre potrafi nawet rozróżnić. Wie która to A, M i P, a czasem uda jej się poprawnie nazwać inne, ale to już raczej przypadkiem... Dziś, w drodze na giełdę zatrzymaliśmy się przy bankomacie, Hanka dojrzała przez okno szyld Apteki i wykrzyczała pokazując paluszkiem - "A!"..
Co mówi Hania?
babaj - banan
kuła - kura
góła - ogórek
jojo - jajo/ziemniak
pupa - zupa
pach pach - wiatrak, śmigłowiec
haljo haljo - telefon
pi - picie
paj - pan/pani
daj - masz/daj
kpa kpa - kap kap (deszcz)
kra - ptak
hutsu hutsu - huśtawka/kokon
czyty czty, cz(y)tka - książeczka
k(ą)pa k(ą)pa - kąpiel, basen
krtka - kredka
kraaj - kran
dej - dzień
kał - krowa
koj - koń
duba - buda
buła - buła
Co śpiewa Hania?
Nauczyła się i codziennie (nawet w nocy, przez sen) śpiewa piosenkę opartą na opadającej kwincie (figura często powtarzająca się na zajęciach gordonowskich) z takimi słowami:
Mama ma, cyca da
Mama ma, cyca da
Cyca da, cyca da
Mama ma, mama ma.
Sama sobie ją wymyśliła i nawet ma do niej układ taneczny - buja się rytmicznie na boki, z lewej na prawą stronę. Ostatnio troszkę modyfikuje słowa i śpiewa czasem "Cyca ce (chcę), cyca ce"...
Baba jaja, jaba baja,
Łubu, dubu, dubu duba
Śpiewa na melodię "Jak żeś wypił, to se nalej". Słowa w ciągłej modyfikacji...
Co umie Hania?
Od kilku dni sama myje sobie rączki.
Na "sucho" też pokazuje jak się myje rączki.
Pije ze zwykłego kubeczka lub szklanki. Jeszcze się zalewa, ale próbuje.
Rysuje prawie kółko ;).
Stoi na jednej nodze.
Robi fikołka w przód.
Pokazuje gestami tekst piosenki "My jesteśmy krasnoludki"...
Jak mi się coś przypomni, to pozwolę sobie jeszcze dopisać...
Kilka nowości w domu. Długo czekała złożona i gotowa. Jakoś zawsze bałam się firanek i tematu, nie wiedziałam jak się do tego zabrać, gdzie kupić, czy uszyć... ale już jest! Dzięki pomocy i radom Mamy i Babci w końcu powiesiłam firankę w oknie balkonowym. Kupiłam materiał, a Babcia mi ją uszyła. Odkąd wisi mam wrażenie, że pokój stał się bardziej przytulny, taki cieplejszy, a to akurat fajnie w perspektywie nadchodzących ponurych miesięcy.
Udało się w końcu powiesić kokon, który mój M kupił już jakiś czas temu w Biedronce. Nie wierzyłam w to, że da się go powiesić, że można to zrobić tak po prostu za pomocą dobrej wiertarki i porządnego haka. A jednak. Mój M kupił spory hak i duży dybel. Zrobił dziurkę wiertarką z udarem. Doczepił kawałek liny i gotowe! Nawet nasz ciężar wytrzymuje.
Hanka uwielbia się bawić w tej huśtawce. Sama do niej wskakuje i buja się. Czasem zabiera ze sobą lalę, podśpiewuje sobie pod noskiem "Mama ma, cyca da..."
Jeszcze będzie o niej głośno :) :)
OdpowiedzUsuńNie no, to pierwsze zdjęcie zwala z nóg! :D U nas granie nie bardzo, choć jak tato ma w ręku gitarę... to nawet coś tam "porzępoli", ale tańce - to jest to!
OdpowiedzUsuń