Wyjechaliśmy w środę o 5:00. Na miejsce zajechaliśmy sporo przed czasem. W drodze przez centrum Ostravy "przechwycił" nas człowiek, który zaprosił nas na festiwal. Z jego pomocą dojechaliśmy pod samą halę, w której odbywały się dzisiejsze koncerty. Udało nam się dość sprawnie przeprowadzić próbę akustyczną na scenie w hali.
Mało jest takich miejsc, gdzie Hania może swobodnie biegać, a ja nie martwię się, że coś sobie zrobi. W tej hali wybiegała się jak nigdy.
Po próbie zaproszono nas na obiad. Hania zjadła odrobinę zupy z porów i kawałek mięska z knedlikiem spyrkovym. Podczas tych naszych wyjazdów zawsze stresuję się tym co zje Córa. Często jest tak, że nie ma dla niej kompletnie nic w karcie. Tym razem się zabezpieczyłam i kupiłam kilka słoiczków. Wiem, że nie jest to najlepsze jedzenie dla dzieci, ale raz na jakiś czas nic się nie stanie, jak Hanka zje gotowca od Hippa czy Gerbera.
Było piekielnie gorąco. Bardzo ciężko grało się w dusznej i dudniącej hali. Miałam wrażenie, że smyczek przykleja mi się do strun, jakbym nie mogła go oderwać i przesunąć.
Hanka po raz pierwszy klaskała na naszym koncercie. Ponoć po każdym numerze klaskała, jak należy. ;)
Teraz już sobie smacznie śpi, na środku podwójnego łoża, które mamy w naszym pokoju hotelowym. Idę i ja, paciorek, siusiu i spać. Pa!
Zazdrość! Choć,wiem że wy tam roboczo, ale baaaardzo chętnie bym na pare koncertów poszła... Zaz na przykład! Ach i och!Dzielna córa!
OdpowiedzUsuńNiestety nie było czasu i sił żeby pochodzić na koncerty... a działo się! Kilka "gwiazd" mieszkało z nami w hotelu. Po czym poznałam? Po tym, że na śniadaniu siedziały w okularach przeciwsłonecznych. ;)
OdpowiedzUsuńHaha, rewelacja, patrz jak
OdpowiedzUsuńniewiele trzeba żeby być "gwiazdą" :D
Czechy niby są ta blisko, na wyciągnięcie ręki, ale jeszcze do końca nie poznaliśmy sąsiadującego z nami kraju. Każda okazja jest dobra do odwiedzin, a małe dzieci nie są żadną barierą, co zostało udowodnione :)
OdpowiedzUsuń