Strony

5.10.2013

Warsztaty chustowe w Aktywnej Mamie


"Chciało Ci się jeszcze na jakieś warsztaty..?" Nie powiem, żebym jak na skrzydłach pędziła, bo parę godzin wcześniej przysnęłyśmy z Hańcią tak cudnie, że przespałam wizytę u kosmetyczki. 
Aura jest ostatnio koszmarna wieczorami - ciemno, zimno i wilgotno. Młode poci się w misiowym kombinezonie, więc testujemy różne opcje z bluzami, sweterkami, polarkami. Częściej niż do tej pory córa ma napady marudzenia. Nic nie pomaga - cyc, nowa pieluszka, na rączki, smok. A przecież mamy chustę na takie marudy!




Dzięki Dominikowi z lubiefotografie.pl jestem zakochana! W trybie M Pentaxa mojego M, oczywiście - udało mi się w końcu zrobić takie zdjęcia w nocy jak chciałam. 

Z informacji na facebooku dowiedziałam się, że Aktywna Mama zaprasza na warsztaty chustowe. Pojechaliśmy we wskazane miejsce, ale nikogo nie było. Na szczeście pan pilnujący obejścia pokierował nas w odpowiednie rejony i tak udało nam się załapać na pokaz prowadzony przez Małgosię! 

Wspomnienia wróciły. Spędziliśmy z moim M w tej sali, na kolorowych pufach wiele wspaniałych chwil podczas zajęć w szkole rodzenia. Ostatni raz, kiedy siedziałam na tych pufach, byłam jeszcze wciążAnią, w dwupaku... a teraz z córą na kolankach słuchałyśmy co, gdzie, jak. 

Instruktorka pokazywała najprostsze i najbardziej powszechne wiązanie, czyli kieszonkę. My od około 3 tygodnia wiążemy się z Hańcią, więc tylko chwilę zajęło mi zamotanie chusty. Chciałam, żeby Gosia sprawdziła czy wszystko z moim wiązaniem ok, ale tak naprawdę to liczyłam na to, że uda mi się poprosić ją, aby nauczyła nas wiązać córę na plecach. Udało się!




Bardzo lubimy chodzić w chuście - ja i Hania. Mój się nie przekonał, nie lubi chusty i poza warsztatami w kwietniu, nigdy więcej nie miał jej na sobie. Mam nadzieję, że kiedy już stanę się posiadaczką pięknego MT przekona się i będzie nosił. Zobaczymy. 


Dla mnie najgorszy moment to samo zawijanie, bo wtedy Młodej zdarza się drzeć jak bym jej krzywdę robiła. Trzeba ten moment przeczekać, można się trochę kołysać przy wiązaniu, albo nawet chodzić jakoś w miejscu, tak żeby dziecko czuło bujanie. Czasem to działa i Młode przestaje wyć. Ostatecznie, wycie kończy się kiedy już chusta jest dociągnięta, zawinięta i zawiązana i zaczynamy łazić. Wtedy, tak jak wczoraj na warsztatach, wystarczy 5 -10 minut i Lala ululana. 








W wiązaniu plecaka najbardziej emocjonującym momentem, dla rodzica, jest zarzucenie dziecka na plecy. Trzeba odpowiednio złapać chustę, zebrać, ściągnąć ją przy buzi dziecka, a wtedy mamy pewność, że się bobas z chusty nie wywinie. Przez pierwsze parę chwil, kiedy już miałam plecak na plecach byłam zgięta do przodu, jakbym chciała kuprem przytrzymać Młodą na miejscu. Ot, taki odruch. Hańci chyba się na plecach mamy podobało, bo od razu zaczęła się uśmiechać do wszystkich naokoło. Ze zdjęciem jej z pleców też nie było problemu. 



Teraz, po instruktażowym, dwukrotnym zamotaniu, najpierw fantoma, potem mojej Lali na plecach, kolej na ćwiczenie w domu. Już się nie boję. Oczywiście pierwsze parę razy będę musiała prosić M o pomoc, ale z czasem na pewno dojdę do wprawy.


Po powrocie do domu, chwilę bawiłyśmy się z Młodą na łożu i udało mi się uwiecznić moment, w którym Hanka pierwszy raz złapała swoją stopkę i próbowała włożyć ją sobie do buzi! Potem jeszcze kilka razy chwytała w łapki swoje nóżki... śmiechu przy tym i emocji było mnóstwo!

9 komentarzy:

  1. witam , podczytuję twojego bloga i lubię tu zaglądać .Brakuje tylko mi wpisów na podsumowanie miesiaca twojej Hani, ile juz wazy jakie zrobila postępy itp... może rozważysz by coś takiego wprowadzić?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, że jesteś! I dzięki za komentarz - coś na kształt podsumowania zamieściłam tutaj: http://violianka.blogspot.com/2013/09/magia-trwa.html

    przy okazji skończenia przez Młodą 4 miesięcy, a za dwa tygodnie, kiedy minie 5 msc na pewno też napisze co i jak.
    Dziś ją M ważył z sobą, a potem siebie bez i wyszło 7600 g, a długa jest na 68cm.

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie warsztaty to świetna sprawa ;)
    Hania śliczna..

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Pirelko dziękuję w imieniu córy za komplementa!

    Takie warsztaty, a do tego za dara to świetna sprawa - to fakt!

    OdpowiedzUsuń
  5. chciałabym choć raz omotać H i spróbować.
    już nie mogę się doczekać łapania za stopy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. córko, co Cię powstrzymuje?

    Spróbuj, a nie pożałujesz. Jest mnóstwo filmów instruktażowych w necie, z których nie jedna mama nauczyła się motać. Ja też zanim poszłam na warsztaty już "umiałam" teoretycznie, a warsztaty tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto się troszkę potrudzić te pierwsze kilka razy i motać, motać..

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh jaki śliczny plecak :)
    Miłego ćwiczenia, pewnie szybko się przekonasz do noszenia na plecach.
    Jak Bóg da i doczekam kolejnej pięknej córy, to pewnie od razu wrzucę na plecy. To inny wymiar noszenia :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsze wiązania na plecach robiłam koło łóżka na wszelki wypadek, ale na szczęście nie było potrzebne. Oj szalejecie ostatnio z tymi warsztatami i spotkaniami :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewo! życzę Ci spełnienia i córy!

    Kahlan, jakoś tak nam się skumulowały różne ciekawe akcje w mieście, ale teraz już spokojniej jest. Do następnych warsztatów... ;)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję Ci za Twój komentarz! Mam małą prośbę, podpisz się!