Znów Hania odwiedziła moje dzieci w przedszkolu. Jeszcze są ferie, do tego okres chorób wszelkich wśród kadry i dzieciarni, więc jest troszkę luźniej niż zwykle. Do tego szykujemy się na wielki Koci Bal Karnawałowy i świętowaliśmy zapusty, czyli Tłusty Czwartek. Ale się działo! Z resztą sami zobaczcie.
Wstałyśmy skoro świt. 7:00 to zdecydowanie za wcześnie i dla mamy i dla córki. Cóż, świat jest podły.
Nie mam wprawy w porannym "wybieraniu" się z dzieckiem do pracy, ale tym razem poszło nam całkiem sprawnie. Zauważyłam, że o wiele lepiej radzę sobie i jestem bardziej czasowo ogarnięta jak mi nikt nie pomaga...
Koci Bal Karnawałowy
W przedszkolu szykujemy z dziećmi wielki bal. Motywem przewodnim jest KOT we własnej osobie. Zaplanowałyśmy z koleżankami moc atrakcji, m.in. konkursy sprawnościowe dla kociaków, kocie harce i wybory króla i królowej kociego balu. Dzięki pomysłowości moich koleżanek i zdolnościom artystycznym dzieci powstają takie cuda!
Kot z talerza papierowego. |
Kot z talerza papierowego. |
Kocia maska karnawałowa z tekturki. |
Pączek, a sprawa polska
W tym roku bardzo spodobało mi się to jak zorganizowaliśmy w pracy sposób dystrybucji pączków - nie było miejsca na "samowolkę pączkową" - trzy rodzaje pączków czekały sobie w kuchni (z różą, z wiśnią i jakieś co nie pamiętam z czym w środku). Obok nich stał kubeczek i karteczka - kto chciał zjeść pączka zapisywał się na karteczce i wrzucał odpowiednią kwotę (pączek=1,50zł). Super, choć według mnie mogliśmy się obejść bez tej karteczki - to takie typowo "polskie", przecież nikt by pączka za 1,50 nie ukradł. Raczej. A z drugiej strony po co mają inni wiedzieć kto ile zjadł... zaraz, a może chodziło o to żeby właśnie było wiadomo, kto ile zjadł? No nie wiem...
Pierwszy pączek Hani
Pierwszy w życiu pączek to musi być przeżycie! Ten właśnie uwieczniony na fotografii bardzo Hance smakował. Zaczęła od wycmoktania "farszu", a potem pomalutku objadła ciacho dookoła, do ostatniego okruszka.
Podczas prac stoliczkowych i innych przygotowanych na ten dzień zadań rozwalała nam robotę kompletnie. Nakręcali się wzajemnie, Hanka i reszta dzieciaków. Biegali, krzyczeli, śmiali się... jakby w nich pączkowy demon wstąpił. Może nadmiar cukru tak się objawił? Nie wiem, ale skończyło się to wielkim wyznaniem. Kubuś, obejmując Hanię czule powiedział:
- Kocham Cię, bardzo Cię kocham Haniu.
Nie powiem, ucieszyła mnie popularność mojej córki wśród dzieci w przedszkolu, ale nie ukrywam, że nie jestem jeszcze gotowa na takie deklaracje ze strony chłopaków...a jak się tatuś dowie! Oj się będzie działo.
Wszystko co dobre szybko się kończy i Hani dzień z dziećmi też się skończył, za szybko. Jeszcze długo po powrocie do domu wspominała Kubę i pytała:
- Gdzie jest Kuba? Nie ma Kuby?
Aż w końcu jej przeszło i przypomniała sobie, że cały dzień nie widziała tatusia. I zaczęła pytać o tatusia...
Super, że masz możliwość czasem zabrać Hanię do przedszkola, na pewno z korzyścią dla niej;) Świetnie tego pączka zajada!
OdpowiedzUsuńPs. od kiedy przeszłaś na violianka.pl u mnie na blogu nie pojawia się informacja o nowym poście, chociaż zmieniłam adres:/
Anetko zdaje się, że niepotrzebnie podmieniałaś adres. U mnie się nic nie zmieniło, wciąż jestem na bloggerze i chyba musisz wrócić do poprzedniego adresu, jeśli chcesz aby się wpisy uaktualniały... :)
OdpowiedzUsuń