Nie pamiętam już kiedy ostatnio miałam okazję ubrać się w garnitur. Nie wiem czy tak się nazywa komplet: spódnica i marynarka ?, poprawcie mnie... Białą bluzkę musiałam wygrzebać gdzieś spod sweterków i koszulek do karmienia.
Jak nigdy! Udało mi się wyjść z domu o czasie. Na spokojnie dojechałam na miejsce, byłam 5 minut wcześniej. Drzwi wejściowe były zamknięte, ale światło się świeciło i ktoś siedział w Rejestracji. Straciłam pewność, że to w ogóle dobry adres, ale postanowiłam zapukać w szybę. Postać podeszła do drzwi i otworzyła. Wyjaśniłam kim jestem i po co pukam. Weszłam do środka. Pani wykonała telefon i już było jasne, że nikogo nie ma, ale ktoś będzie i przeprowadzi ze mną rozmowę.
Po chwili dołączyła do nas Dziewczyna. Aha, czyli konkurencja jest, pomyślałam i trochę zaczęłam się stresować. Pani, przemiła, zaproponowała herbatę i nie przyjmowała odmowy. Po paru minutach przyszła Odpowiedzialna i zaprosiła mnie i Dziewczynę do gabinetu.
Przekazałam dokumenty, kilka słów o sobie, na temat wykształcenia, dyplomu, potem garść informacji na temat zakresu obowiązków, trochę o planach, godzinach, finansach... Wyszłam po godzinie. Z ulgą odetchnęłam świeżym, wieczornym powietrzem. Nie wiedziałam, czy cieszyć się, czy martwić.
Spadło mi to jak gwiazdka z nieba. W spadku. Na 99 procent zaczynam od stycznia. Cały etat. CAŁY ETAT!
Miało być zupełnie inaczej...
Jedna, jedyna myśl krąży mi w głowie, od tamtej rozmowy - CÓRA. Jak poradzę sobie z karmieniami, jak ona zniesie moją nieobecność, kto będzie mi pomagał, czy mój M da radę, czy Babcia się nie rozmyśli...
A z drugiej strony przecież to kolejny dowód na to, że Góra nad nami czuwa, trzyma rękę na pulsie i dba, by nic złego naszej Rodzinie się nie przytrafiło. Nie można wątpić, ale wierzyć, a wtedy wszystko układa się tak, jak powinno. Z Bożą pomocą!
Udało mi się ostatnio wyhaczyć w SH takie siedzisko dla bobasa firmy Prince Lionheart! Za całe 18 zł mam doskonały wkład do trochę za luźnego jeszcze krzesełka. Siedzisko jest z mięciutkiego tworzywa, które łatwo się myje. Jest tak wyprofilowane, że wymusza prawidłową postawę Młodej. Już nie może się przekręcić na boczek czy opaść w dół na krzesełku. Całkiem przez przypadek pasuje kolorystycznie do pasów na ścianach w sypialni.
Od kilku dni obserwujemy Hanię podczas jedzenia i zauważyliśmy, że już się tak nie krztusi! Podczas wyjazdu w poniedziałek jadła równo ze mną kaszę gryczaną i potrawkę z kurczaka. Po prostu z widelca mi zjadała. Nie mogłam jej nie dać - miałam ją zamotaną w chustę, kiedy jadłam widelec wędrował bardzo blisko buzi Córy. Wyciągała rączki, łapała za widelec i jego zawartość, a buziakiem robiła minki i takie ruchy jakby coś przeżuwała!
Dlatego coraz częściej i bardziej celowo dajemy jej stałe pokarmy. Jadła ostatnio z nami zupę - a właściwie warzywa z zupy - marchew, ziemniaka, seler - ale najbardziej posmakował jej chleb sitkowy! Memłała pajdę, wpychała sobie prawie całą na raz do buzi. Co najważniejsze - nie krztusi się. Czasem się trochę skrzywi jak połyka, albo smak jej nie podejdzie. Zdecydowanie woli jeść sama kawałki jedzenia, niż być karmiona łyżeczką.
Ania, zobaczysz, jak Wam dobrze pójdzie! Młoda miała fantastyczny start! Nazbierała dużo sił, to teraz sobie świetnie poradzi! Ściskam i cieszę się, że się dobrze poukładało.
OdpowiedzUsuńDzięki! Jeszcze umowy w ręku nie mam, a wszystko jest możliwe... pożyjemy - zobaczymy! ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę! To było takie niesprawiedliwe ze strony "losu" z tym ZUS-em, że należało Ci się coś w zamian. Szkoda, że nie będziesz mogła być z dzieckiem tak długo jak chciałaś, ale ona już tyle umie, sama je, jest wytrenowana do przyjmowania różnych sytuacji i nowych miejsc dzięki waszym wyjazdom a w dodatku ma Babcię piętro niżej (lub wyżej?). Będziesz spokojna w pracy, że wszystko jest tak jakbyś sama się nią zajmowała a po powrocie dasz jej cycka i będzie super.
OdpowiedzUsuńA jeszcze jedno, jeśli to szkoła (wnioskuję z tytułu posta), to trafiłaś w dziesiątkę. Sama pracuję w szkole (tzn. nie teraz, bo dzidziuś) i uważam, że to jedno z najfajniejszych zajęć, jakie sobie można wyobrazić.
OdpowiedzUsuńWidzisz, nie ma tego złego! gratulacje. Ps. a jak będzie tam jakiś etat dla histeryka to daj znać :) ja też już wkrótce zasilę szeregi bezrobotnych #mama ps. konkurs, zabawki FisherPrice i Mattel. Zapraszam http://www.blaszanykogucik.pl/2013/12/konkurs-wygraj-zabawki-pod-choinke-od.html
OdpowiedzUsuńAle fajne to siedzisko,chociaż moja pierwsza myśl, to była czemu Hania siedzi na nocniku w krzesełku?:D
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki,żeby się udało z pracą.Jeśli to rzeczywiście szkoła, to zazdroszczę, moim marzeniem jest uczyć, może kiedyś się uda.
Mój Filip też uwielbia jeść z nami, obowiązkowo zawsze musi spróbować co my mamy na talerzu i trochę podjesć.
Bardzo się cieszę, że pracę dostałaś. Od razu mówię - nie martw się, jakoś to będzie! Na początku będziesz odrobinę tęskniła za małą, ale z czasem coraz lepiej będziecie znosić rozłąkę. Karmieniami też się nie przejmuj. Przecież możesz ściągać pokarm i mała może pić Twoje mleko z butelki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
powodzenia!
OdpowiedzUsuń3mam kciuki.
ps. mamy podobne siedzisko :)
Witaj, Aniu. Już wiem, co robiłam nie tak, olśniło mnie wczoraj wieczorem. Przypomniałam sobie, co kiedyś pisałaś jakiejś dziewczynie, że siuśki muszą mieć trochę miejsca, żeby się wchłonąć, więc pielucha nie może być zbyt przylegająca do ciała. Ja zawsze daję małemu te wkładki polarowe, jeszcze nie wiem, jak on by zniósł wrażenie wilgoci, w dzień zapominam a w nocy nie chce mi się tego sprawdzać. Otóż te wkładki zrobiłam z szalika polarowego takie duże, żeby nie miał mokro nigdzie. Dodatkowo, bardzo dokładnie to wszystko układałam w pielusze. Skutek był taki, że siuśki nie zdążały przesiąknąć i się wylewały. Dziecko było mokre, pielucha stosunkowo sucha, ja wściekła. Zmniejszyłam wkładki i dzisiaj pełen sukces. Te formowanki rzeczywiście super (a już chciałam iść do sklepu z reklamacją, bo były drogie i liczyłam na super skuteczność!), pielucha jest zaledwie wilgotna ale nie ociekająca, nawet wycisnąć się nic nie da, wszystko ten bambus trzyma, a z tyłu sucha, po 11 godzinach snu! Uff! A Tots Bots i tak kupię sobie jedną.
OdpowiedzUsuńSuper! kreatywność +10! Właśnie to lubię w wielo - jest wiele możliwości, zawsze można się czegoś nowego nauczyć i zaskoczyć! Z wielo nie jest nudno! ;) Cieszę się bardzo, że udało Ci się znaleźć przyczynę i że troszkę się do tego przyczyniłam - powodzenia! I dzięki za komentarze, bardzo fajnie, że mamy kontakt!
OdpowiedzUsuńNa razie, żeby nie zapeszyć - "nie dziękuję!"
OdpowiedzUsuńTusiu, teraz też ściągam, bo mała musi jeść jak ja idę na próbę (mamy 4 godzinne próby dwa razy w tygodniu), ale mam problem ze ściąganiem, bo pokarmu nie mam aż tyle żeby sobie po prostu spuścić 100 - 120 ml. Zajmuje mi to czasem dwa wieczory zanim nazbieram 140ml.... to mnie trochę martwi, że po dniu w pracy wieczory będę spędzała z laktatorem...
OdpowiedzUsuńDziś Córa próbowała jagód - ale zamrożone nie umywają się do takich świeżych... sukcesu nie było, krzywiła się i nie byłą zachwycona..za to smakował jej makaron ;)
OdpowiedzUsuńto nie będzie szkoła, ale blisko...
OdpowiedzUsuńTo i tak super, najważniejsze, żebyś była zadowolona:)
OdpowiedzUsuńGratuluję etatu. Wszystko będzie dobrze. A wklad do krzesełka superowy. Nie znałam czegoś takiego.
OdpowiedzUsuńDzięki! A to właściwie nie jest wkład do krzesełka, tylko takie siedzisko - krzesełko. Ja tylko sobie tak je wykorzystałam, bo mi przypasowało! Akurat Młoda mi się w krzesełku strasznie na boki wyginała, a teraz już nie ma jak ;)
OdpowiedzUsuńnie ma mojego wcześniejszego komentarza :( bu, kogut smutny
OdpowiedzUsuńJest, jest... nie ogarniam tego disqusa jeszcze.. :)§§§§
OdpowiedzUsuń