Od dawna mam tak, że przejmuję się stanem
środowiska. Interesuję się tym, jaki wpływ na nie mają moje codzienne wybory, w
sklepie, w domu. Co więcej, staram się maksymalnie ograniczać ten negatywny
wpływ. Ale nie jestem ideałem. Nie mam tyle silnej woli i samozaparcia, żeby
całkowicie zmienić swoje życie, a to niestety warunek podstawowy, żeby żyć w
zgodzie z sumieniem i naturą.
Denerwuje mnie i martwi to, że należę do
mniejszości. Ba! Osoby takie jak ja są piętnowane, nazywane eko-świrami,
zakręconymi, eko-wariatami...
Pamiętam te spojrzenia znajomych, kiedy z
entuzjazmem informowałam, że zamierzam używać pieluszek wielorazowych. Kiedy
okazało się, że to nie była chwilowa fanaberia, że taki sposób się sprawdza,
pojawiły się nowe miny, bo lekko podniesionym głosem zaczynam opowiadać o
kieszonkach, snapkach, minky, aż oczy mi błyszczą, a rękami gestykuluję, jakbym
opowiadała o jakimś arcy ważnym zdarzeniu, a nie o pieluszkach ... ale to już
całkiem inna historia!
Nie jestem ideałem. Mam swoje grzeszki na sumieniu.
Eko - sumieniu.
Oto moje eko-grzechy:
1. Picie wody
butelkowanej - to chyba mój najgorszy grzech. Woda w kranie nie różni się prawie od
wody sprzedawanej w butelkach, oprócz ceny. Gorzej jeśli ktoś, jak ja lubi wodę
z bąbelkami - wtedy trudniej jest odmówić sobie kupna buteleczki... Zarówno w Szwecji jak i w Niemczech do obiadu np. podaje się wodę z kranu w dzbankach. Zawsze taką wodę piłam i mi smakowała, nie wiem skąd to przeświadczenie, że w polskich kranach woda jest gorsza? Na ten temat świetnie pisze Wolny.
2. Zostawianie włączonego laptopa - tłumaczę sobie, że przecież ekran zaraz sam się wygasi, a na samym zasilaczu to laptop wiele prądu nie ciągnie, przecież za niedługo znów do niego siądę, nie mam czasu czekać, aż się włączy... A nawet nie zdawałam sobie sprawy, że nawet wyłączony, ale podłączony kabelkiem do gniazdka także może pobierać minimalne ilości prądu! Ile? Koszt takiego pozostawiania urządzeń na trybie czuwania może przekraczać 200zł w skali roku. Wyliczenia, bardzo wiarygodne tutaj.
3. Długie kąpiele w wannie - odkąd mamy Córę przyznaję, że mam mniej czasu na te długie kąpiele i częściej jednak korzystam z prysznica. Ale jednak.
4. Zakupy w dyskontach, hipermarketach - to też jeden z gorszych grzechów. Jaka jest alternatywa? Zakupy w małych sklepikach osiedlowych, warzywniakach, na rynkach, targach, takich o jakich pisze Mariola na http://slowfoodowebajanie.blogspot.com/ i planowanie zakupów, co pomaga kupować tylko to, co naprawdę jest nam w danym momencie niezbędne. Więcej na ten temat u Wolnego.
5. Kupowanie produktów, które są wyrabiane w znacznej odległości od mojego miasta - wszyscy narzekamy na dużą ilość samochodów i ciężarówek na naszych drogach, w centrum miast, ale większość z nas kupuje produkty, które trzeba dowieźć do sklepu z drugiego końca Polski czy nawet dalekich krajów, czasem egzotycznych! Więc nie dziwmy się, że są takie korki w miastach.
6. Korzystanie z samochodu zbyt często - wolałabym korzystać wyłącznie z komunikacji miejskiej albo z roweru! Nawet kiedyś próbowałam, ale natrafiłam na szereg kłopotów, od stanu technicznego mojego roweru począwszy. Mam silne postanowienie, że jeszcze kiedyś podejmę próbę. A do autobusu może wrócę jak już Córa zacznie chodzić, bo teraz, kiedy porusza się swoim dyliżansem nie wyobrażam sobie wchodzenia z nim/z nią na rękach do autobusu.
7. Kupowanie reklamówek jednorazowych na zakupy - oj zdarza się niestety. Wstydzę się tego chyba najbardziej. Czy też macie kilkanaście materiałowych torebek na zakupy albo takich grubszych plastikowych? I też, tak jak ja zapominacie je zabrać ze sobą do sklepu? A wystarczy wozić w samochodzie/wózku/torebce zapasową torbę na zakupy i już!
8. Toaleta - zużywam zdecydowanie zbyt duże ilości papieru, zdarza się spłukiwanie w klozecie płatków kosmetycznych czy papieru po czyszczeniu nosa...
9. Wstawianie do zlewu talerzyka po dwóch kanapkach, noża po ukrojeniu 1 kromki chleba i kubeczka po herbacie. Można przecież użyć tych naczyń przynajmniej jeszcze jeden raz, np. po delikatnym przepłukaniu w miseczce z wodą i przetarciu czystą ściereczką.
10. Używanie jednorazowych chusteczek nawilżanych do pupy podczas wyjazdów, wyjść. Faktem jest, że chusteczki te zbieram do woreczka i piorę razem z pieluszkami, a następnie używam wielokrotnie, ale jakiś niesmak i tak pozostaje. Miałam cichą nadzieję, że chusteczki te po kilkukrotnym upraniu zniszczą się, poprzecierają, poprzerywają. Ale nic z tych rzeczy się nie dzieje. Te chusteczki są wieczne. Nie wiem ile zajęłoby im rozłożenie na wysypisku śmieci, gdzie nie byłyby poddawane wielokrotnym praniom, czasem nawet w 95 st.C! Dużo mówi się o tym, że pampersy będą zalegały nawet 400-500 lat na wysypiskach, a chusteczki?? Myślę, że podobnie długo....
Zastanawiasz się czasem nad tym ile wody zużywasz codziennie i w jakim celu? Ile plastiku potrzeba na opakowanie jedzenia, które codziennie jesz? ...masz eko-sumienie?
Wyłączanie urządzeń z prądu, jak najbardziej na tak. Energoszczędne żarówki też, tylko z głową. Niestety nikt nie mówi o tym, żeby taką żarówkę utylizować, a gdy się zbije zachować ostrożność. Zawiera ona wiele substancji niebezpiecznych dla nas i dla środowiska, w tym rtęć. Dowiedziałem się o tym ostatnio - taka zmowa milczenia producentów "eko" żarówek;)
OdpowiedzUsuńeh to niestety moje eko-grzechy są dużo cięższe, na czele z używaniem pampersów. Ale za to prąd, wodę staram się oszczędzać. Nauczyłam się też wozić w wózku materiałową torbę na zakupy.
OdpowiedzUsuńZ ciekawości też nazbierałam chusteczek nawilżanych i wyprałam i masz rację-nic się z nimi w praniu nie dzieje! szkoda,że wcześniej na to nie wpadłam, trochę bym ich zaoszczędziła.
Michale te 'eko' żarówki to niezły przekręt swoją drogą...
OdpowiedzUsuńAnetko! nawet nie wiesz jak się cieszę, że spróbowałaś i że jak mniemam będziesz korzystać z mojego doświadczenia! Jedna eko-duszyczka uratowana! :)
No, prosze. Ja też nic nie wiedziałam o tym , ze chusteczki nawilżane można wyprać. Spróbuję. A później to moczymy je w wodzie, zeby były wilgotne? I czy wszystkie się nie podrą? tzn. z każdej fiirmy?
OdpowiedzUsuńTrochę o moich przygodach z praniem chusteczek przeczytasz tutaj http://violianka.blogspot.com/2013/07/przewin-mnie-wielokrotnie.html
OdpowiedzUsuńNie każdej firmy chusteczki się nadają. Ja piorę Nivea Soft&Cream, Beaming Baby (ale te są organiczne i wytrzymują około max.2-3prań i się drą). Wiem, że niektórych firm chusteczki po praniu rozwarstwiają się i mogą "zakłaczyć" pralkę - pierzecie na własną odpowiedzialność. Można eksperymentować i uprać sobie dowolnej firmy chusteczki, albo kupić te które ja sprawdziłam i mieć pewność, że się nic nie stanie.
Ja nawilżałam domowej roboty płynem (kropla oliwki, kropla płynu do kąpieli Babydream i kropla olejku z drzewa herbacianego), ale potem stosowałam płyny z pompką Mixa (woda oczyszczająca) a teraz mam SUPER płyn Alphanova - polecam!
A i jeszcze jedno! Chusteczki uprane można stosować w codziennej higienie, zamiast np. płatków kosmetycznych czy waty. Można nimi zmywać makijaż, są świetne do czyszczenia nosa - bardziej delikatne niż chusteczki papierowe! No i wielorazowe, przede wszystkim!
OdpowiedzUsuń