11.09.2015

Nasze lato 2015 - część druga (II)


"Stało się. Zakochałam się tego lata. Nic nie mogło zepsuć mi tego czasu. Nic ani Nikt. Nikt znikł. Rozpłynął się i stał się niczym. Nawet nie zapisze się w historii bo zanim się pojawił to już go nie było. Tęskniłam za Jego nieobecnością. Jeszcze czasem tęsknię..."


>>> Czytaj także: Przeżyliśmy wakacje (2014)





"Zakochałam się w wolności. Skąd się wzięła? Troszkę dostałam od losu, troszkę od złych ludzi, a o reszcie sobie przypomniałam, odnalazłam i chwyciłam mocno za podszewkę. Już nie chcę jej wypuszczać. A wyrywa się skubaniutka! Głupiej wydaje się, że jej nie chcę, a bywa tak, że po prostu ręce opadają. Prawda? "



"Zakochaliśmy się w naszej działce. Kiedyś nawet nie wiedziałam, że ją mam. Tę ziemię. Kochamy się w niej z wzajemnością. Marzymy sobie o niej i o nas - razem. Ale już dziś wiem, że wiele tam się nie zmieni. Jest dobrze jak jest. Najlepiej!"

Nasze podwórko i ogród.
Nasze mieszkanie
Nasza kuchnia i łazienka. W tym roku na bogato!

"Zakochałam się. Znowu. Ale tym razem to uczucie nie mija. Leśne dróżki, żwirowe alejki, wiejskie drogi i uliczki - kiedy o nich wspominam znów czuję to mrowienie w brzuchu, przypomina się radość z każdego odkrytego miejsca, z kolejnego kilometra "własnoręcznie", a właściwie "nożnie" zdobytego. Znów chcę poczuć zmęczenie ciężkim podjazdem, poczuć gorąco w omdlałych z wysiłku nogach i pot na plecach. "






"Niby znane miejsca, ale odkryłyśmy je na nowo. Zdobyłyśmy, jak podmorską głębinę lub górski szczyt. Było to nasze wspólne odkrywanie. Dla Niej to był naprawdę pierwszy raz, a mnie się tak tylko wydawało."





"Walczyłam, zbyt długo i zbyt głośno. Aż całkiem niespodziewanie bitwa, która miała trwać jeszcze wiele miesięcy została przerwana. Chciałam walczyć, bić się, myślałam, że tak trzeba. Że powinnam. Ale okazało się, że cieszy mnie ta nagła wolność i puste pole. Że właśnie tego potrzebowaliśmy. " 




"Strach miał wielkie oczy, spocone dłonie i drżące kolana. Zmiany. Bałam się ich, a kiedy nastały przyjęłam je jak dawno niewidzianego znajomego. Z dystansem, ale z nadzieją na kolejne, milsze już spotkania. Kiedy widzę Jej uśmiechniętą buźkę i kiedy zaglądam w Jego kochające oczy to wiem, że zmiany nam służą. Że jeśli tylko będziemy razem to będzie dobrze. Tylko dzięki Nim dałam radę i nie rozgościłam się w ciemności, do której wpadłam. To Jej żywe światełko i Jego kochające ciepło wskazało mi drogę do wyjścia z tej głębiny smutku. Zostawiłam w niej zawiniątko, będę do niego czasem zaglądać, ale już bez strachu i żalu. Znam drogę powrotną..."




Brak komentarzy: